Prochy bliskich… w biżuterii?
Chociaż jeszcze dekadę temu kremacja była spornym tematem, wzrastająca sprzedaż urn pokazuje, że Polacy przekonali się do tej metody pochówku. Nic dziwnego. Kremacja mniej obciąża budżet rodziny i pozwala na godne pożegnanie bliskiego bez zaciągania dodatkowych pożyczek po otrzymaniu zasiłku pogrzebowego z ZUS. Miejsca na cmentarzach powoli kończą się i prawdopodobnie kremacja będzie w przyszłości obowiązkową metodą pochówku. Prochy bliskich chowa się w grobie rodzinnym lub kolumbarium w ozdobnych urnach. Można je kupić w każdym domu pogrzebowym, a nawet zamówić model wykonany zgodnie z indywidualnym gustem. Z Zachodu jednak dociera do Polski kolejna moda. Tym razem na umieszczanie odrobiny prochów w specjalnie do tego celu dedykowanej biżuterii.
Jak wygląda biżuteria?
Prochy bliskiej osoby można umieścić w medalionie, sygnecie lub bransoletce. Można je również przerobić na diament i dopiero w tej formie umieścić w biżuterii. Chociaż w Polsce jest to oficjalnie nielegalne, wiele rodzin decyduje się zaryzykować, gdyż czują potrzebę bycia blisko zmarłej osoby. Przerobienie prochów na diament jest bardzo drogie, jednak na Zachodzie jak do tej pory zainteresowanych usługą jest wielu klientów.
Straszne?
Pomysł z umieszczaniem prochów w biżuterii wzbudza wiele kontrowersji. Przeciwnicy twierdzą, że jest on wręcz makabryczny, a prochy zmarłej osoby powinny spokojnie spoczywać w ziemi. Biżuteria kojarzy im się z ozdobami i próżnością, a nie z szacunkiem dla zmarłej osoby. Jednak pomysł ma również swoich zwolenników. To osoby, które czują ogromny ból po stracie bliskiego członka rodziny i chciałaby na zawsze choć jego cząstkę mieć przy sobie. Wisiorka nie traktują jako ozdoby zakładanej na imprezę, tylko jako skarb noszony na sercu. Zdejmują biżuterię za każdym razem, gdy może się ona uszkodzić. Nie da się chyba jednoznacznie ocenić, która grupa ma rację. Każdy przeżywa odejście bliskiej osoby na swój sposób i każdy ma inne podejście do śmiertelności i żałoby.